Do tego filmu podchodziłem od bardzo długiego czasu. Teraz, kiedy go już obejrzałem, nie żałuję tych trzech godzin nawet w najmniejszym stopniu. Dzieło Bergmana jest filmem niezwykle trudnym,
Do tego filmu podchodziłem od bardzo długiego czasu. Teraz, kiedy go już obejrzałem, nie żałuję tych trzech godzin nawet w najmniejszym stopniu.
Dzieło Bergmana jest filmem niezwykle trudnym, wymagającym bardzo dużego skupienia. Nie sposób odczytać go jednoznacznie, a także w jeden sposób rozumieć. To raczej mozaika znaczeń i interpretacji, z których każdy może wybrać swoją. Która była właściwa według Bergmana - to raczej pozostanie zagadką.
"Fanny i Aleksander" jest wyraźnie podzielony na dwie części po półtorej godziny każda - pierwsza jest już świetna, za to druga arcydzielna. Pierwsza ukazuje w bardzo dokładny sposób życie arystokratycznej rodziny, jej z jednej strony zepsucie, a z drugiej bardzo mocną wzajemną więź - tworzy "świat w świecie", co symbolicznie wyraża sztuka Szekspira w teatrze. Jest to zarazem jedynie wprowadzenie, które ma na celu nakreślić kształt rzeczywistości, której częścią jest bohater - Aleksander. Fakt, że jest to nakreślone w sposób niezwykle precyzyjny i szczegółowy, ma na celu uwypuklenie kontrastu tej części życia Aleksandra z późniejszą. Najpierw obraca się na salonach, jako rozpieszczone "dziecko swoich rodziców", po śmierci ojca i ślubie matki z biskupem dojrzewa psychicznie.
Ojciec Aleksandra (symbolicznie - dyrektor teatru) to człowiek dobry, sprawiedliwy. Wraz z jego śmiercią destrukcji ulega teatr domu Ekdahlów, i pozostaje w tym stanie do momentu, kiedy Aleksander dorośnie do roli nowego dyrektora. Biskup jest tu, paradoksalnie, najbliżej nie Boga, a diabła. Podkreślają to również barwy strojów - ojciec ukazywany jest w bieli, biskup - w czerni. Ojczym dwójki tytułowych bohaterów jest zły, surowy, zaślepiony w swej ortodoksyjnej wierze, a raczej w jej braku - wydaje się, że nie wierzy w Boga, tylko w swą własną (w swych oczach) doskonałość. Z groźbą jego ręki wiszącej nad swoim karkiem Aleksander dojrzewa - nabiera ludzkich cech, stawia opór, a wreszcie podświadomie doprowadza do śmierci ojczyma.
Ciekawa jest scena, w której biskup dowiaduje się o historii opowiedzianej przez Aleksandra, który posądza go o uwięzienie i doprowadzenie do śmierci poprzedniej żony i dzieci. Kiedy biskup pozostaje sam, zachowuje się w sposób, który może wskazywać na strach, a co za tym idzie - prawdę zawartą w domysłach Aleksandra.
Osobiście skłaniam się do następującej interpretacji: W scenie, w której Isaac próbuje uwolnić Fanny i Aleksandra z rąk biskupa, nie udaje mu się. Wszystko, co widzimy potem, to wytwór umysłu Aleksandra - zapis rzeczywistości takiej, jaką chciałby postrzegać, rozwoju wypadków, którego pragnie, a który jest mało prawdopodobny w świecie, w którym funkcjonuje - jest to zatem zapis jego psychicznego dojrzewania.
Słowa padające na samym końcu z ust ducha martwego biskupa w kontekście całego obrazu powalają na kolana: "Nigdy się ode mnie nie uwolnisz". Z jednej strony ściągają na ziemię "rozmarzonego" Aleksandra, z drugiej są ostrzeżeniem przed tym, że czyny, których się dopuszczamy, nie znikają z czasem - trwają, żyją w świadomości - nawet nie tyle innych, co nas samych, czasem w sposób oczywisty, częściej ukryte głęboko w podświadomości.
Wybitne dzieło, wrócę do niego z całą pewnością za kilka (naście?) lat, by zobaczyć i usłyszeć więcej.