PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137747}

Bękarty wojny

Inglourious Basterds
8,0 590 946
ocen
8,0 10 1 590946
8,6 52
oceny krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

Kiedy po wielu latach od premiery ponownie obejrzałem "Bękarty wojny", to przypomniałem sobie wrażenie po pierwszym seansie, łagodnie mówiąc - niezbyt pozytywne - i nic nie wskazuje, abym zmienił zdanie. Tarantino z lubością tapla się w ciepłym, bezpiecznym, a co najważniejsze, lubianym zarówno przez widownię, jak i krytyków, bajorku swoich starych pomysłów na zwroty akcji, montaż, sposób prowadzenia dialogów, nawet tworzenie absurdalnych, a przez to nieraz śmiesznych, sytuacji i zdarzeń. Nie wspominam o kalkach z fabuł innych, własnych i cudzych, filmów. Cóż, twórcy wolno. Podobno.
Po wyżynach, na które się wzbił za pomocą "Pulp fiction", już nigdy nie udało mu się szybować tak wysoko. Pozytywnie wyróżnia się jeszcze tylko "Jackie Brown", ale jest tylko (a może aż?) poprawnym filmem. Pozostałe to tylko wariacje na ten sam temat, oczywiście mocno odbiegające od pierwowzoru, jednak nie na tyle daleko, aby nie móc dostrzec łączącym ich podobieństw.
Jedno trzeba oddać Quentinowi Tarantino - ma niesamowite szczęście (rękę?) do aktorów. Gdyby nie Travolta i Samuel Jackson, nie byłoby "Pulp fiction". Gdyby nie Pam Grier, to nie byłoby "Jackie Brown". Bez Tima Rotha nie byłoby "Czterech Pokoi", a bez Christophera Waltza i Leonardo di Caprio nie wyobrażam sobie "Django". I t.d., i t.d., nie wspominając "Kill Billa" i oczywiście wiecie, kogo mam na myśli! Aktorzy grają znakomicie, po prostu są współtwórcami tych opowieści filmowych, ale... zawsze mam nieodparte wrażenie, że mają pełną świadomość występowania w tworzonej pod publiczkę szmirze i sprawia im to sporą radość. Niemniej jednak nawet najlepszy aktor nie jest w stanie nobilitować szmiry, jakimi są tworzone z pełnym poświęcenia mozołem obrazy reżysera Q.T. spod znaku "pulp fiction" i mam tu na myśli pewien system przedstawiania sensacji przez centowe wydawnictwa połowy ubiegłego stulecia. Niestety, intelektualnie owe obrazy są idealnie puste, nie referują nam żadnej głębszej myśli, nie stawiają przez nami żadnych pytań, na które próbowalibyśmy odpowiedzieć w samotne wieczory i o których dyskutowalibyśmy w gronie przyjaciół. Wiem, wiem, to komedie i ludzie przychodzą się pośmiać. Zaraz, pośmiać? W zasadzie z czego? No tak, ja też się śmiałem i wiem, z czego, ale się nie zaciągałem, to znaczy wiedziałem, dlaczego i z czego się śmieję, ale nie wpływało to na moją (na ogół) negatywną ocenę całości. Poza tym zawsze wydawało mi się, że zarówno temat, jak i styl żartów ma swoje granice. Wkrótce potem Sasha Baron Cohen uświadomił mi, że się myliłem.
W mojej ocenie główną słabością Tarantino jest konstruowanie fabuły jako ciągu efektownych zdarzeń i przykładanie większej uwagi do poszczególnych epizodów niż do stworzonej przez nie całości. Mówiąc w skrócie - nie zawsze udaje mu się zapanować nad całością materii. Akurat dość dobrze to było widoczne w "Bękartach Wojny". Sceny wręcz wielkie - jak choćby początek - sąsiadują z bylejakością bzdurnej strzelaniny w barze, gdzie ginie połowa komanda. Po prostu u Tarantina od pewnego momentu ma być krwawo, a potem się zobaczy. W pewnym momencie staje się to przewidywalne i nie ma znaczenia, czy strzelają do siebie kowboje, czy plantatorzy bawełny, albo gangsterzy. Ma być jatka, to jest jatka! A że ubrany dzisiaj w kowbojski kapelusik, choć wczoraj był samurajski? Cóż, zmiana filmu, to zmiana dekoracji.
Szkoda, panie reżyserze, że przy okazji nie spróbował pan zmienić osnowy swego uniwersalnego scenariusza i odejść od poetyki budowania przewidywalnych scen kulminacyjnych na rzecz czegoś zaskakującego.
Niechże pan nas czymś, kurna, wreszcie zaskoczy panie reżyserze!

ocenił(a) film na 6
Julian_Mach

też mnie ogromnie rozczarował ten film; oczekiwania ogromne, a rzeczywistość niestety marna. Nie widzę tych wybitnych scen, a fabuła jest po prostu żałosna;( Żadnych zaskakujących zwrotów, aktorstwo przerysowane jak w bajce dla dzieci (są pewne granice)

ocenił(a) film na 7
Julian_Mach

Przemogłem się i obejrzałem po latach to rzekome "arcydzieło". Poza pierwszym rozdziałem, reszta jest typową dla tego reżysera papką. Całość ratują aktorzy (doskonali) oraz muzyka (świetna). Dla mnie Tarantino mógłby już niczego nie kręcić po psach i "Pulp fiction".

ocenił(a) film na 4
Karakuli

Dokładnie to samo miałem na myśli! Szkoda że niektórym twórcom tak bardzo brakuje choćby niewielkiej dozy samokrytycyzmu. Naprawdę szkoda.

ocenił(a) film na 10
Julian_Mach

"nie referują nam żadnej głębszej myśli, nie stawiają przez nami żadnych pytań, na które próbowalibyśmy odpowiedzieć w samotne wieczory i o których dyskutowalibyśmy w gronie przyjaciół. "

Alternatywne zakończenie II wojny światowej nie wywołuje u Was żadnej głębszej myśli? Porównanie warunków okupacji we Francji i w Polsce takoż? Obsesja Jankesów na punkcie nazistów - w kółko czarnymi charakterami są naziści/neonaziści, zna ktoś film o neostalinistach? - takoż? Albo widzenie w każdym niemieckim żołnierzu nazisty? To o czym Wy ględzicie po projekcji innych filmów?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones