Bardzo fajna rzecz! Faktycznie inspiracje "Omenem" są widoczne gołym palcem, ale to nie żaden rip-off, tylko bardzo ciekawa wariacja na temat nadejścia antychrysta. Robert Caine (świetny Kirk Douglas) ma wybudować elektrownię atomową na pustyni. Wokół projektu dzieją dziwne rzeczy, przeciwnicy inwestycji giną w wypadkach... napięcie gęstnieje, fabuła wciąga. Realizacyjnie nie ma tu żadnych wtop. Może jest w tym trochę kiczu i bzdur, ale kurczę, to się naprawdę fajnie ogląda!