Obejrzałam film niedawno, więc już w momencie, kiedy już mówi się o nim w kontekście nagród, nominacji etc. Oglądało się dobrze, ale ani jakoś szczególnie nie bawił, ani nie smucił. To taki bezpieczny obraz, idealny na wyjście do kina z mamą ;) Wiem, że za rok nie będę pamiętać tego filmu.
Sam nie wiem. Gdy dużo ogląda się filmów epatujących dramatami i przaśnych komedii, to wciąż w pamięci ma się wrażenie, jak ładnie zbalansowany jest ten scenariusz. Przypomina mi trochę kino Koreedy, ale też w połączeniu z amerykańskim kinem niezależny np. Lynn Shelton. Do tego bardzo fajnie zagrany. Awkwafina wyrosła na gwiazdę, ale obawiam się, że jednak pójdzie tą komediową drogą, a wolałbym, aby również pokazała coś więcej od strony dramatycznej.
Brawo Kinga! Jakoś tak mam wrażenie, że wysokie oceny są efektem: raz - politycznej poprawnosci, dwa - przyznanych nagród.
A film po prostu ZWYCZAJNY. Historia - życiowa po prostu, jakoś żadna strzelba nie wybuchła w żadnym momencie. Kino jako sztuka powinno dawać jakieś emocje - gdyby tę historię opowiedziała mi sąsiadka - usnąłbym w połowie.
Dramatu oczywiście nie ma, ale za co te achy?
W podobnym czasie wypuszczony Parasite, choć przerysowany, wybijał się scenariuszem, aktorstwem, parabolą, przesłaniem, był JAKIŚ. A ten jest bardziej: NIJAKIŚ.
Więc brawo Kinga za niepoddawanie się głównemu nurtowi poprawności!