Co ja właściwie obejrzałem? Sam nie wiem. Zabierając się za to, nie wiem czemu,
ubzdurałem sobie, że to będzie jakiś ambitny thriller psychologiczny. Jakie były ambicje
reżysera - strach pytać.
Giallo, ani Poliziotteschi to to nie jest, ale nie znaczy to jeszcze, że "LImmoralita" to kino
poważniejsze, ambitniejsze , czy tym bardziej lepsze. W kwestii ambicji - naprawdę
mam
nadzieję, że reżyser chciał nakręcić lekko arthouse'owe exploitation i nieco zszokować
widza. Bo jeśli chciał coś powiedzieć, skomentować, opisać, wyrzucić z siebie, to
można by przypuszczać, iż jest to film od pedofila dla pedofila...
No, ale załóżmy, że mamy do czynienia z childfockspoitation, tak będzie łatwiej to
przełknąć. A jest co przełykać...
Obraz Massimo Pirri rozpoczyna się od pościgu za facetem, który właśnie pochował
małą dziewczynkę. Ten o to seryjny morderca dzieci i pedofil znajduje schronienie na
posesji pewnej patologicznej rodziny, za sprawą sympatii pewnej osamotnionej
dziewczynki. Czemu osamotnionej? Bo ojciec jest kaleką, matką patologiczną
alkoholiczką
i dziwką, a przyjaciół nasz bohaterka (na imię jej Simona) nie ma. Udziela więc
schronienia naszemu zwyrodnialcowi i zaczyna odczuwać do niego, ekhm... co
najmniej
przyjaźń. Inspektor policji (jeden z najbardziej wizualnie odpychających typów jakich
widziałem) wraz z grupą ochotników żądnych linczu podejrzewa, że gdzieś na lasku
posesji może ukrywać się nasz sympatyk dzieci. No i wlecze się nasza eksplotacja
patologi przez godzinę45. Matka odkrywa kogo ukrywa jej córka i woli go bzyknąć niż
wydać. Mało tego, proponuje mu, aby zabił jej męża. Ochotnicy pomocnicy policji
nazywają małą dziewczynkę k*rwą (na podstawie domysłów) i pokazują jej zdjęcia
ofiar
pedofila. Szczytem jest scena seksu wiadomo kogo z kim. I teraz tak: zakładam, że
dziewczynka faktycznie dziewczynka miała 12 lat, bo tu po jakiegoś diabelskiego ch*ja
pokazali jej piersi. Jednak pragnę wierzyć i wierzę, że w scenie seksu (nieważne, że
symulowanego) naprawdę wykorzystano dziewczynę o podobnej sylwetce. Ale mimo
to, potępiam twórców za to, że w ogóle obsadzili w takim filmie dziecko i wpletli w nie
scenę, mającą sugerować, że uprawia seks z pedofilem. Że kariery jej ten film
otworzył,
to chyba jasne. Nie jestem natomiast pewien, czy nie spieprzył jej dzieciństwa.
Zakończenie jest dziwne i wymowa filmu staje się dla mnie zupełną zagadką. Bo że
niby
co - dziecko pozbawione czułości poleci w objęcia pedofila? Ułamek prawdy w tym
stwierdzaniu nie jest żadnym odkryciem.
Przemocy w filmie brak, realizacja jest średnia, zdjęcia są miejscami całkiem spoko,
muzyka Morricone oczywiście też. Całość jest brzydka i odpychająca. Obsada ujdzie.
Przemocy tu tyle co na lekarstwo i nic graficznego nie ma. Było kilka ciekawych scen i
na
tym koniec. Do mnie taki kino nie przemawia. Byłem raczej znudzony i lekko
zniesmaczony.
Obłąkany kretyn z ciebie skoro piszesz takie bzdury. Ten film spieprzył jej dzieciństwo?
Jeśli już to spieprzył ci mózg, jeśli go w ogóle posiadałeś.
Mała część filmu (seksualna) całkiem ci mózg przesłoniła.
No naprawdę pokazali piersi 12 latki. To straszne. Prawdziwe przestępstwo.
I to samo jak śmieli sugerować, że ona uprawia seks. Przecież 12 latki tego nigdy nie robią, a że są chwilami w ciąży to z całkiem innych przyczyn.
Ten bełkot frustrata należałoby raczej skierować do psychoanalityka, a nie na filmweb.