Nigdy nie należy się poddawać. Nieudacznikiem jest nie ten, kto przegrywa, ale ten, kto nawet nie
próbuje. Każdy jest osobny i wartościowy, pod warunkiem, że do czegoś dąży, o coś mu chodzi w
życiu i wie o co. Zresztą, w tak wspaniałej, wspierajacej się rodzinie, wsyscy są docenieni i nikt nie
zginie.
Oto własnie amerykański duch - niezależny, niestrudzony, wolny. Takie podejście do życia
ugruntowało ten ktraj i zrobiło z niego potęgę światową. Jest w tym coś naiwnie budującego,
nawet jeżeli praktyka często rozmija się z założeniami.
Khem... tak tylko chcę powiedzieć, że istnieje takie zjawisko jak nadinterpretacja, która to często bierze się z tego, że chcemy pewne rzeczy widzieć tak jak nam podpowiadają nasze mocno zakorzenione poglądy lub po prostu niedoinformowanie (albo i to i to)...
Dzięki za poprawę humoru tym peanem na cześć Ameryki, masz talent (poszukaj roboty w PR) ;)
Nadinterpretowałeś mój post. Cały wpis dotyczył przesłania filmu jako takiego, nie moich poglądów. Za poprawę humoru podziękój amerykańskiemu dzadkowi:)
nieudacznikiem nie jest ten który przegrywa lecz ten, który nie podejmuje działania bo boi się przegrać
Widząc tytuł posta myślałam, że odniesiesz się do tych "nauk" dziadka, którymi częstował swojego wnuka w samochodzie :D
Nie pamiętam już treści filmu, ale sądząc z treści wpisu, jestem jak najbardziej "za":)
To były bardzo "głębokie" nauki, żeby kopulować, kopulować i jeszcze raz kopulować , pewnie przypominasz sobie te scenę :D
Niestety, nie. A "kopulowanie" to już chyba nie z tego filmu. Zresztą, jeżeli nawet, to chyba kontekst miał solidne znaczenie. W końcu chodziło o wsparcie całej rodziny dla dziewczynki, niezbyt efektownej i chwilami niepewnej. Dziadek faktycznie był bezceremonialny i rubaszny, ale z wielkim sercem. Film trochę wariacki, ale w tym pozytywnym sensie. Ogólnie przekaz filmu trafiał w moje gusta i chyba nie był przeznaczony dla małoletnich widzów, więc /oprócz fimowej dziewczynki/, nikogo nie powinien gorszyć. Swoją drogą każdy zapamiętuje z filmu to, co najbardziej go porusza.
Nie było żadnego kontekstu. Dziadek mówił żeby ru*chać ile wlezie. I broń boże nie jedną kobiete przez całe życie a jak najwięcej różnych kobiet w różnych kombinacjach.
Także jak już chwalisz nauki dziadka to wspomnij o wszystkich
Wiem, że komentarz stary, ale: nie chodzi o to czy był święty. Chodzi o to że był amerykanski - był hedonistą, wolnościowcem i wolnym duchem