Film zaczyna się soczystym, makabrycznym i surrealistycznym strzałem w pysk. Reszta obrazu nie robi już takiego wrażenia, ale trzyma i tak wysoki poziom. Zdjęcia są eleganckie, fabuła konkretnie poplątana, Mimsy Farmer (nie stroniąca od negliżu) piękna jak zwykle a muzyka Ennio cudowna (http://www.youtube.com/watch?v=b9fhheo8iJA&feature=relmfu). Morderstwa odbywają się poza kadrem, zamaskowany morderca również nie zaszczycił widzów swoją obecnością, nie wpływa to jednak ujemnie na wartość dzieła (no może trochę ;d), które posiada wiele innych, wymienionych przeze mnie wcześniej atutów. Dodatkowym smaczkiem jest niezwykle obleśny i zabawny zarazem Ernesto Colli oraz pojawiające się od czasu do czasu bardzo szokujące zdjęcia.
Widzę, że nie tylko ja lubię ten charakterystyczny paskudny ryj Ernesto Colli. Pierwszy raz zwróciłem na niego uwagę w sekwencji otwierającej film "Il Pornoshop Della Settima Strada" Joe D'Amato, a potem jeszcze w "Milano Calibro 9" Fernando di Leo. Kolo miał ze 30 lat jak grał w tych filmach a wyglądał na przynajmniej 20 lat starzej.